Jakiś czas temu obejrzeliśmy amerykański film z 1995 roku zatytułowany „Uzbrojeni nieletni”, dotyczący problemu dostępu dzieci do broni palnej. Dokładniej, to poruszał on problem wypadków spowodowanych przez nieletnich, którzy dostali się do broni swoich rodziców, zabezpieczonej źle lub wcale przed dostępem tzw. osób niepowołanych.
Oczywiście rzecz dotyczyła USA, gdzie w większości przypadków nie ma jednolitego restrykcyjnego wymogu trzymania broni w sejfie, i gdzie popularną praktyką jej zabezpieczania jest kłódka zapinana przez okno wyrzutowe. Albo szuflada w szafce nocnej czy schowek na rękawiczki w samochodzie.
Z drugiej strony mamy przepisy polskie, nakazujące trzymanie broni poza zasięgiem osób niepowołanych, w urządzeniach zabezpieczających klasy co najmniej S1 lub w magazynach broni, również odpowiednio opisanych przepisami. Części osób się to podoba, innym nie przeszkadza, a jeszcze inni chcieliby, żeby „było tak, jak w USA”.
Pomyśleliśmy, że pogadamy o tym problemie z Tomaszem W. Stępniem z Firearms United Network.
Czy uważasz, że szafa podnosi poziom bezpieczeństwa, jeśli chodzi o zabór/kradzież broni?
TWS: Diabeł, jak zawsze, kryje się w szczegółach. Co rozumiemy przez podniesienie poziomu bezpieczeństwa? Czy chodzi o to, że złodziejowi trudniej byłoby ukraść broń? Bez wątpienia, ale trzeba rozpatrzyć dwa podstawowe scenariusze:
- złodziej wchodzi świadomie celem zaboru broni. Czyli wie, że broń jest w domu, że właściciela nie będzie przez kilka godzin, dla psów ma kiełbasę et cetera ad nauseam. Czy taką osobę powstrzyma sejf? Śmiem wątpić. On, tak czy siak, dokona zaboru broni, bo po nią przyszedł. Jedyne, co osiągniemy, poprzez posiadanie sejfu w takiej sytuacji, to to, że kradzież zajmie trochę więcej czasu.
- złodziej dokonuje napadu celem zaboru innych wartościowych przedmiotów, i przypadkiem znajduje w domu sejf z bronią. To ciekawy przypadek, bo wielokrotnie opisywali go znajomi policjanci. Przyjeżdżają po zgłoszeniu kradzieży. Dom wyczyszczony. Telewizory, stereo, obrazy, wszystko, co wyglądało na wartościowe i dało się wynieść. Sejf – albo nietknięty, albo otwarty i broń nietknięta. Dlaczego? Bo za kradzież z włamaniem jest zagrożenie wyrokiem do lat dwóch, a za nielegalne posiadanie broni – do lat ośmiu.
- Dodatkowo chciałbym zobaczyć jakieś konkretne dane statystyczne, pokazujące ile sztuk broni palnej skradziono przed obowiązkiem posiadania sejfów (bo jak rozumiem, to było uzasadnienie dla wprowadzenie przepisu. Przecież w najgorszych snach nie przypuszczałbym, że urzędnicy MSWiA wprowadzą taki wymóg, ot tak, sobie a muzeom, bez żadnego uzasadnienia, a nie … czekaj…). A następnie chciałbym zobaczyć, jaki wpływ na ilość tychże kradzieży miały sejfy. Czy ilość kradzieży po ich wprowadzeniu spadła? O ile? Została na tym samym poziomie? Wzrosła? Et cetera. Bazujmy decyzje na faktach, a nie na fobiach.
FO: tu zdanie mamy podobne – jak ktoś broń będzie chciał ukraść, to ją ukradnie i nic go nie powstrzyma. Z drugiej jednak strony właśnie to czasowe utrudnienie może mu narobić trochę problemów i w efekcie, jeśli np. zabezpieczenie będzie zbyt trudne do pokonania albo zajmie to zbyt wiele czasu, odwieść go od tego zamiaru.
To trochę tak, jak z kradzieżą auta – jeśli złodziej będzie miał do wyboru dwa identyczne pojazdy, ale jeden będzie zamknięty i z włączonym alarmem, a w drugim kluczyki będą w stacyjce, to zgadnijcie, który wybierze?
Jest jeszcze druga strona medalu – jeden z naszych bliskich znajomych miał włam do domu. Taki na szybko, zrobiony przy okazji obrobienia sąsiedniej posesji. Wiecie, co między innymi zginęło? Metalowa replika P226 leżąca na biurku. Być może wzięli ją, bo lubią zabawki, ale być może wzięli ją dlatego, że wydawała im się bronią palną…