Sejfy a sprawa polska

Czy uważasz, że obecne przepisy są OK?

TWS: Nie, nie są ok. Spójrzmy, jak są one wprowadzane w życie. Nie ma żadnej sensownej analizy skutków prawnych. Nagle przepisami o sejfach objęto 130 000 myśliwych. Dlaczego? Bo tak. A wiecie co jest najlepsze? Uzasadnienia finansowe, które czasem udaje się zobaczyć w dokumentach rządowych.

Brzmią mniej więcej tak:

Szacujemy koszt wprowadzenia regulacji na 130 tys. osób x 1 000 PLN, czyli 130 milionów PLN. Ale, po pierwsze, będzie to rozłożone na pięć lat, czyli 26 milionów rocznie. Po drugie, te pieniądze wpłyną do prywatnych podmiotów. A po trzecie i najważniejsze, jest to zerowy koszt dla budżetu państwa.

A ja, w swej naiwności, chciałbym, żeby Państwo odeszło od retoryki my-wy (nie interesuje nas, ile to będzie kosztować obywatela, budżet nie musi płacić więc jest git), tylko zastanowiło się, jakie jest ZYSK dla obywateli z wprowadzenia danego prawa.

FO: i tak, i nie. Nie, bo narzucają dość dziwaczne rozwiązania. Na przykład klasa S1 – kiedyś można było przechowywać pistolet w „kasecie na pieniądze”, ale potem wszedł wymóg S1. Co to zmienia w kontekście dostępu np. dzieci? Nic. W kontekście dostępu złodzieja zdeterminowanego do zdobycia zawartości sejfu? Niewiele.

Tak, bo jednak jest wymóg zabezpieczenia broni narzucony odgórnie. Tak, wiemy, że każdy jest odpowiedzialny, dba, uważa, dzieci szkoli, i tak dalej. Tyle, że wypadki chodzą po ludziach, a ludzie po wypadkach już nie do końca (zwłaszcza, kiedy urwie nogę). Ostatni przykład – legalny posiadacz broni, pragnący ją wyczyścić, czyli wykonujący rutynową, wyuczoną czynność, którą wcześniej dziesiątki razy wykonywał. Efekt? ND, dwie osoby ranne, jedna ciężko. Wypadek. Ale podobne wypadki są opisane w „Uzbrojeni nieletni”, gdzie jeden z ojców zabitego dziecka, płacząc przed kamerą, mówi „zawsze odkładałem broń w bezpieczne miejsce. Ten jeden raz tego nie zrobiłem. Dlaczego?”. Chcecie tak? Bo my nie.

Foto: Sejfy.pl

Czy coś byś zmienił w naszych przepisach?

TWS: Konkretnie o sejfach, czy w ogóle? Bo doskonale wiecie, że całą ustawę trzeba poprawić. Ale ad rem, tak zrezygnowałbym z wymogu posiadania sejfu. Nałożyłbym na posiadacza obowiązek bezpiecznego przechowywania (precyzyjnie zdefiniowany, żeby uniknąć uznaniowości) i tyle. I niech każdy sam podejmie decyzję, jak chce to rozwiązać.

FO: tak, narzucenie sejfu konkretnej klasy odporności jest bez sensu. Narzucenie obowiązku zabezpieczenia broni przed dostępem – już nie. Tyle że ktoś może uznać, że szafka nocna, której zamek można otworzyć spinaczem to wystarczające zabezpieczenie. No chyba jednak nie.

Aspekt wychowania i oswojenia dzieci z bronią

TWS: Absolutnie niezbędny w domu, w którym jest broń. Ale weźmy pod uwagę naszą schizofrenię legislacyjną, która nieprzychylnym okiem patrzy na tego typu działania. Jeśli wszyscy dorośli w domu mają pozwolenia – pół biedy. Ale jak np. małżonka ma, a ja nie? Oswajać mnie może, bo może mnie wziąć na strzelnicę, nauczyć, pokazać. Ale legalnie dostępu do sejfu mi dać nie może. A zatem prawodawca wpędza nas w kolejny „paragraf 22”, który części osób związuje ręce. Po co? Wtedy włącza się wpojone nam „zaufanie do waaaaaadzy”: A może lepiej nie pokazywać broni małżonkowi? A ja wiem co na to WPA? A jeszcze ktoś doniesie i będą jakieś nieprzyjemności? To na wszelki wypadek niech nie dotyka i już.

FO: tak, bez dwóch zdań. Broń w domu z dziećmi nie może być tematem tabu i owocem zakazanym, bo te smakują najlepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że broń zabezpieczona być po prostu musi, bo nawet uświadomione dziecko może mieć chwilę słabości i chcieć np. zaimponować kolegom, jak we wspomnianym dokumencie. I co wtedy? NW pokryje koszty pogrzebu, ale…

Poprzedni 1 2 3 4 Następny

Więcej artykułów
Kolejna partia amunicji do haubic M120 RAK zamówiona