Sejfy a sprawa polska

Czy uważasz, że system nakazowy, bazujący na zasadzie „one size fits all” jest ok?

TWS: Nie, nie uważam, żeby był ok. Uważam, że odwołanie się do poczucia obowiązku osoby daje znacznie lepsze efekty. Dom z dziećmi – większość rodziców, będzie chciała zabezpieczyć swoje pociechy (inni zabytkowe pistolety) i kupią sejf. Bezdzietny młody kawaler? Zupełnie inna sytuacja. Nie wierzę w nakazy i tyle.

FO: Narzucenie odgórnie konkretnej klasy odporności, naszym zdaniem, nie jest dobre – czemu kaseta S1 zabezpiecza odpowiednio broń, a wspomniana wcześniej kaseta na pieniądze już nie? Zwłaszcza że rozpatrujemy zabezpieczenie przed niepowołanym użyciem, a nie kradzieżą. Czemu formą zabezpieczenia nie może być np. pokój z odpowiednio zabezpieczonymi oknami i drzwiami, ale niespełniający definicji magazynu broni? Zapewne znalazłoby się całkiem spore grono osób, które wydzieliłyby u siebie taki „mens cave”, gdzie broń wisiałaby na ścianach, ale kluczami (czy kodem dostępu) dysponowałby jedynie właściciel broni.

Foto: Holger Kraft/Pixabay

Jeśli nie obowiązkowe sejfy, to co?

TWS: W kraju o pewnym poziomie kultury traktowania obywatela powiedziałbym → ubezpieczenie. Wyobraźmy sobie, że jak w przypadku samochodów, trzeba wykupić OC. I przychodzi miła osoba z korporacji ubezpieczeniowej, ogląda moją broń i mówi: panie Tomaszu, no bardzo ładna kolekcja, bardzo ładna. Czy przechowuje Pan broń w sejfie?. Odpowiadam: nie, wie pan, mam tylko trzy karabiny i dwa pistolety, szkoda mi miejsca w mieszkaniu na sejf, trzymam pod łóżkiem. A pan z ubezpieczalni mówi: jasna sprawa, rozumiem, ale w tej sytuacji składka ubezpieczeniowa będzie wyższa. I mimo konieczności ubezpieczenia nadal mam wybór, czy chcę mieć sejf, czy nie, kierując się własnymi potrzebami i kieszenią. A nie dyktatem państwa, na bazie nieistniejącego problemu o rzekomo kradzionej broni palnej.

Problem polega na tym, że u nas problematyczne jest czasem ubezpieczenie firmy świadczącej szkolenia strzeleckie (część firm po prostu nie chce się ubezpieczać i już), a nawet otwarcie rachunku dla stowarzyszenia. Kiedy otwieraliśmy rachunek bankowy dla FUN, udało się w drugim banku. Pierwszy po trzech tygodniach mielenia kwitów powiedział „niet! eta orużje”. A znam przypadki, że firma oferująca przenośne terminale do płatności kartami najpierw chodziła za pewną firmą, żeby im sprzedać owe terminale (sprzedała), a po trzech miesiącach „z obrzydzeniem” wypowiedziała umowę, twierdząc, że problemem jest to, że sklep z bronią sprzedaje… broń.

Notabene, jak komuś się chce, to może sobie sprawdzić ciekawostkę. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych I Administracji z dnia 7 września 2010 r. w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać ochrona wartości pieniężnych przechowywanych i transportowanych przez przedsiębiorców i inne jednostki organizacyjne (Dz. U. z dnia 9 września 2010 r.) oraz wartości ubezpieczenia sejfu w danej klasie bezpieczeństwa, klasa S1 służy do przechowywania wartości do poziomu 54 962,40 PLN, a zawartość sejfu w klasie S1 można ubezpieczyć na maksimum 50 000 PLN.

FO: trudna sprawa. Niestety, obawiamy się, że problem będzie trudny do rozwiązania bez narzucenia odgórnego sposobu zabezpieczenia broni. Dość popatrzeć na to, jak ludzie podporządkowują się nakazom i zakazom (nie ma znaczenia, czy to ograniczenia prędkości, nakaz noszenia maseczek, zakaz kąpieli czy segregacja odpadów). To nie tak, że uważamy całe społeczeństwo (czy ludzkość) za nieodpowiedzialne, ale pewne regulacje muszą jednak być, co doskonale pokazuje dokument „Uzbrojeni nieletni”. Samo ubezpieczenie to za mało, bo ono tylko pomoże w jakimś stopniu ograniczyć skutki uzyskania dostępu przez osobę niepowołaną – jeśli to będzie „tylko” kradzież, to pół biedy, ale jeśli ktoś zginie albo zostanie ciężko ranny.

Zdecydowanie narzucenie klasy odporności to słaby pomysł. Już nawet zapominając o tych kasetach na broń i pieniądze – wiecie, jak to jest kuriozalne? Ano tak właśnie, że możecie w garażu mieć np. spadkowy, ogromny, ogniotrwały sejf z początku ubiegłego wieku, mający rozmiary 2 × 2 metry, dwa zamki na skomplikowane klucze i jeszcze zamek szyfrowy, do tego ważący tonę (taki a’la sejf z banku Kramera z Vabank). I co? I nic, nie nadaje się, bo nie ma certyfikatu IMP stwierdzającego odporność na poziomie S1 (czy dowolnym innym, wyższym od S1). No nie ma, tylko jego rozprucie zajmie kilka godzin i wymaga poważnych narzędzi, a spełniającą normę S1 szafę na trzy sztuki broni długiej jedna osoba weźmie na plecy wraz z zawartością i wyniesie (zmienione rozporządzenie nie wymaga kotwienia). Ale ma papierek, że jest odporna. I to ma sens.

Poprzedni 1 2 3 4

Więcej artykułów
MASKPOL: Podsumowanie 2023