Mieliśmy nie wracać do tego tematu, ale nie da się. Będzie krótko i treściwie.
Ludzie!
Zacznijcie w końcu myśleć o tym, że rzeczy, które piszecie „w internetach” na poziomie:
- „ja to bym….(tu wstawić odpowiednie)”
- „Zasłużył na odje**nie”
- „Zj*by, co nam broni nie dają”
- „Ich wszystkich trzeba…(tu wstawić odpowiednie)”
- „Przecież to zdrajcy i nieroby!”
- „(wstawić odpowiednie) pachołki!!!!”
et cetera ad nauseam NIE SĄ ANONIMOWE.
Niezależnie od tego, jak anonimowo i bezpiecznie niektórzy czują się w sieci, a zwłaszcza na „popularnym portalu społecznościowym” pisząc z fejkowego konta, te wpisy są nie tylko przeglądane. One SĄ KOLEKCJONOWANE. Tak, kolekcjonowane.
Myślicie, że tak trudno sprawdzić co się dzieje na grupach? Na otwartych grupach na FB, do których przyjmowani są wszyscy jak leci bez grama weryfikacji?
Pomijamy zapewnienie dużej mocy obliczeniowej i słowa kluczowe. Uwierzcie nam, że systemy są w stanie wyłapać tego typu znaczniki i wrzucić analitykowi do dalszej obróbki. Ale to nie musi być nawet to – wystarczy, że na grupie znajdzie się ktoś, komu taki tekst (z dowolnych przyczyn) nie odpowiada (co jesteśmy w stanie zrozumieć). I cyk, leci screen mailem. Albo jest Twój „somsiad”, który Cię podpierdzieli z czystej, bezinteresownej zawiści. Albo dowolna inna osoba w dowolnej innej sytuacji – na przykład „uprzejmy donosiciel”, zawistnik, ktoś chcący napsuć krwi konkurencji czy zdeklarowany przeciwnik dostępu do broni palnej. Jak w grupie jest 20 czy 30 tysięcy osób, to myślicie, że wszyscy mają tak samo czarne poczucie humoru (i oby to było tylko poczucie humoru)? Że nie ma tam ludzi, którzy pracują w instytucjach związanych z kontrolowaniem posiadaczy broni palnej, czy też w instytucjach stanowiących prawo związane z tą bronią? Jeśli myślicie, że ich tam nie ma, to prosicie się o brutalną pobudkę. Która wydarzy się prędzej czy później. Pytanie, które pozostaje otwarte jest tylko jedno: czy za wypisywanie tego typu rzeczy zapłaci ich autor, czy – solidarnie – całe środowisko.
Jakiś czas temu, na jednej z grup, jeden gość pisał, że pójdzie na pewne zgromadzenie z bronią, bo ma prawo i co mu kto zrobi. Pomijając już nawet to, że pisał nie do końca prawdę (bo prawa do tego nie ma – to jest zgromadzenie publiczne), to w ciągu niecałych 48 godzin mocno się zdziwił, bo zapukało do niego dwóch miłych policjantów. I spytali, czy aby na pewno wybiera się na owo zgromadzenie z bronią? Oczywiście zaprzeczył, panowie uprzedzili o konsekwencjach i sobie poszli. Czy naprawdę myślicie, że owi panowie mieli szklaną kulę, która im podpowiedziała, co pisał ów gość?
Czy naprawdę myślicie, że to, co umieszczacie w Internetach trafia tylko do osób podobnie do Was myślących i w życiu nie dotrą do tego osoby stojące na przeciwnym biegunie?
Tak, jesteśmy świadomi artykułu 54 ust. 1 Konstytucji zapewniającego wolność słowa. Jesteśmy go całkowicie świadomi. Ale czy osoby wypisujące takie teksty, jakie wymieniliśmy na wstępie, są świadome art. 255 par. 2 i 3 Kodeksu Karnego? Z kronikarskiego obowiązku:
§ 2. Kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Art. 255 Kodeksu Karnego
§ 3. Kto publicznie pochwala popełnienie przestępstwa, podlega grzywnie do 180 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Ktoś ma wątpliwości co do tego, że publiczne pisanie o odj#&@niu tego czy tamtego na publicznej platformie społecznościowej może być potraktowane jako wypowiedź „publiczna”? My nie mamy najmniejszych.
A uwierzcie – w przedwyborczej gorączce (którą mamy ponownie, nota bene) spora część wpisów komentujących wypowiedzi takiego czy innego polityka z tej czy innej strony sceny politycznej podpadała pod paragrafy najmarniej pod Art. 141 KW. Przy czym mówimy o tych najdelikatniejszych, bo inne wprost wskazywały, kto komu i czym powinien zrobić kęsim-kęsim. Serio.
Uświadomcie sobie – takie rzeczy są CZYTANE przez osoby robiące to z zawodowego obowiązku, ale także przez takie, które przeciwne są „strzeleckiej sprawie”. I są gromadzone. I czekają na odpowiedni moment…
Co więcej. Tomek był już na spotkaniach, gdzie takie zrzuty ekranów pokazywano jako dowód na to, że nie powinno się luzować przepisów odnośnie posiadania broni palnej. I to nie były pojedyncze zrzuty – pokazywano tego dziesiątki. Wyrwane z kontekstu, sprowadzone do słowa pisanego, które jest pozbawione emocji, ale stanowiące żywy i niezaprzeczalny dowód, że wiele osób powinno popracować nad swoją komunikacją albo udać się do lekarza od głowy.
Powtórzmy:
TEGO TYPU WPISY SZKODZĄ POSIADACZOM BRONI W POLSCE I SĄ PRZECIW NIM WYKORZYSTYWANE.
Prosimy Was, ogarnijcie siebie. A jeśli widzicie, że Wasz znajomy zaczyna jechać po bandzie, ogarnijcie jego. Nikt tego za nas nie zrobi. A walczymy o swoje prawa. Szkoda byłoby polec przez głupotę, nie?
Autorzy: Tomasz W. Stępień (Firearms United Network) i Michał Sitarski (Frag Out! Magazine)